Jesień wstąpiła w ciąg pór roku rozpoczynając od kołysania drzewami, z których liście już prawie pospadały. Chociaż wrzesień dopiero się zaczął, zdawało się, że minął już od tego szmat czasu. A jednak - dzisiaj był pierwszy września i wszyscy byli tego świadomi. Na dworcu King Cross panował przepych, który z roku na rok stawał się jeszcze większy i jeszcze bardziej nieznośny. Syriusz Black miał ochotę ominąć zgrabnie cały szyk ludzi, którzy przeskakiwali z peronu na peron w poszukiwaniu rozpiski odpowiedniego pociągu, jednak nie było go na to stać. Nogi miał jak z waty, miękkie, tak jakby kości zmieniły się w płynną masę. Chłopiec ściskał w spoconych palcach pomarańczowy bilet, którego prawie nie spuszczał z oka. Ciągle zdawało mu się, że go wypuści i świstek papieru poleci między nogi podróżujących. Syriusz jednak z opanowanym spokojem, jaki należało zachować w takiej sytuacji przemieszczał się dalej. Był dość niski jak na swój wiek więc momentami musiał stawać na palcach by zobaczyć ile dzieli go jeszcze od wybranego celu.
Między peron dziewiąty, a dziesiąty wciśnięta była barierka, o którą chłopiec się oparł. Metalowa końcówka wbijała się w jego żebra, ale stres zamaskował wszystkie inne uczucia. Przez chwilę Syriusz myślał, że to już koniec i nie pojedzie do Hogwartu, że zamek wcale nie istnieje, gdy nagle jakaś magiczna powłoka zaczęła pochłaniać jego plecy, a potem głowę i resztę ciała. Chłopiec znalazł się na równie hałaśliwym miejscu. Był to peron dziewięć i trzy czwarte, co odczytał z wiszącej nad jego głową czarnej tablicy. Syriusz z oczami jak spodki przechodził między żegnającymi się z bliskimi uczniami, oraz tymi, którzy już pakowali się do pociągu. Black stawiał ostrożne, nieśmiałe kroki, jakby to wszystko było snem, który mógł się zaraz skończyć. Ale nie, to działo się naprawdę. Syriusz miał ochotę przetrzeć mocno oczy i nie wierzyć w to co się działo. Ale nie mógł. To wszystko istnieje.
Syriusz wszedł do czerwonej lokomotywy, z której uchodziła mlecznobiała para. Podał mężczyźnie w śmiesznym nakryciu głowy swój bilet, a on wskazał mu jakieś miejsce w głębi korytarza. Black czuł jak nogi mu się trzęsą i dopiero gdy zajął miejsce w pustym przedziale przestały. Wszystko znieruchomiało, jakby było zamrożone. Ten pamiętny dzień był dla Syriusza Blacka pierwszym dniem w Hogwarcie.
A takie dni zapadają w pamięć już do końca życia.
Witam!
~
Witam!
Czekam na opinie w komentarzach.
Prolog mimo że nie jest długi, naprawdę chwyta za serce. Mnie napewno przekonał i będę tu wpadać częściej ;) Mówiąc krótko jest wspaniały, idealnie opisuje uczucia odczuwane przez Syriusza. Nic tylko czekać na pierwszy rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :}
Panienka Livvi
Dziękuję :)
UsuńJeny! Blog o Syriuszu :) Prolog świetny i lecę czytać rozdział ♥ Jak chcesz też mam bloga huncwotowego: http://dorcas-wyprawa-po-milosc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*