Wielką Salę wypełniał dźwięk rozmów, oraz stukających o siebie kieliszków, salaterek, półmisków i innych naczyniach, które latały między sobą nad stołami rozgadanych uczniów. Stół Gryffindoru liczył sobie aż siedmiu nowych uczniów. Ruda, drobna postać o długich, ciemnorudych warkoczach nałożyła sobie na talerz trochę sałatki z ziemniakami, chociaż wiedziała, że nic nie uda jej się przełknąć. Na nieco nadęte policzki nachodził różowy rumieniec, który pojawiał się na nich zawsze. Lily Evans była osobą niską, z okrągłą twarzą i parą szmaragdowych oczu w kształcie migdałów.
Na przeciwko dziewczyny siedział nastolatek, który nieco wyszukanym spojrzeniem szarych oczu spoglądał w znikomy punkt na niebie; widział je doskonale przez sklepienie, które przepuszczało obraz niczym przezroczysta kartka. Syriusz Black był szczęśliwy, że w końcu jest już w Hogwarcie. Każde lato owocowało w dużo kłótni z bratem, oraz z rodzicami. Nie brakowało też samotnych dni przesiedzianych w pokoju, kiedy to wysłany przed chwilą list jeszcze nie dotarł do żadnego przyjaciela.
Syriuszowi zostali tylko przyjaciele. Rodzina puściła go w zapomnienie po tym jak Tiara Przydziału zdecydowała o przydzieleniu go do Gryffindoru. Państwo Black nie mogli przyjąć do wiadomości, że rodzinny obrzęd zostanie zerwany - potomkowie oraz wszyscy Black'owie powinni trafiać do Slytherinu. Zdawało im się to wręcz niekonwencjonalne. Syriusz był pewien, że już się dla nich nie liczy. Westchnął.
- Co się stało, Łapo? - usłyszał głos dochodzący z prawej strony. Czarodziej zauważył, że zwraca się do niego przyjaciel; Remus Lupin. Na czole chłopaka znajdowały się jasne włosy, które obrastały całą jego głowę. Miodowe, wąskie oczy zwrócił w stronę przyjaciela.
- W porządku. Chyba się zmęczyłem. - odparł Syriusz maskując gorycz pod płaszczem uśmiechu. - Idziemy? - spojrzał na resztę przyjaciół. James pokręcił głową.
- Nie mogę. Muszę pomóc Evans. - mówiąc nazwisko dziewczyny zwrócił głowę w jej kierunku i mrugnął do niej. Podirytowana Lily wywróciła oczami i skrzyżowała ręce na piersi.
- A wy? - Syriusz spojrzał na pozostałych. Na pulchnej twarzy Petera Pettigrewa pojawił się cień zwątpienia.
- Nie mogę. Obiecałem, że zjem wszystko. - powiedział tęsknie spoglądając na swój talerz, tak jakby już nic nie mógł w sobie zmieścić. Remus zmarszczył czoło.
- Komu obiecałeś? - spytał.
Nastała dość niezręczna chwila ciszy, którą nieadekwatnie byłoby przerwać. Lupin czekał w zniecierpliwieniu na odpowiedź przyjaciela.
- Sobie - mruknął niewinnie Peter. Chłopcy zachichotali i gdy Pettigrew wrócił do konsumowania deseru obficie posypanego czekoladą, Syriusz spojrzał na Remusa.
- Wracamy? - zapytał. Remus wbił spojrzenie w podłogę, bo wstydził się patrzeć w oczy przyjaciela.
- Ja... nie mogę... - wymamrotał niezbyt zwięźle. Syriusz już otwierał usta by zapytać dlaczego, jednak jak spod ziemi wyrosła przed nimi Marlena McKinnon. Była to szczupła blondynka o błękitnych oczach. Uśmiechnęła się do chłopców i chwyciła ramię Remusa.
- Cześć - powiedziała. - Idziemy, Remus?
Syriusz uniósł brwi bardzo wysoko, tak, że schowały się pod czupryną ciemnych loków. Remus oblał się purpurowym rumieńcem.
- Przepraszam - wyszeptał prawie bezgłośnie i razem z Marleną wymaszerowali z Wielkiej Sali.
Zostałem sam, pomyślał Syriusz i osowiały powlókł się do pokoju wspólnego.
~
Dorcas Meadowes uwolniła długie, brązowe włosy z gumki, która przez cały dzień niemile je uciskała. Ułożyła pasma w sposób taki, by lekko opadały na jej ramiona i opuściła łazienkę. Z jękiem opadła na łóżko. To już koniec letniej sielanki i czas było wstawać o wiele wcześniej by zdążyć na zajęcia. Dorcas nie chciała tego robić, głównie z wrodzonego lenistwa, ale też dlatego, że poprzeczka wymagań się podniosła. Zaklęcia będą trudniejsze, harmonogram bardziej napięty. Meadowes opadła na łóżko i ukryła twarz w poduszce.
- Cześć! - rozległ się dziewczęcy pisk. Do dormitorium weszła Marlena McKinnon zrzucając z ramion torbę i trafiając nią w puste miejsce przy jej łóżku. Ziewnęła przeciągle i wyjęła z walizki miękki, biały ręcznik. A potem zniknęła w łazience. Dorcas obejrzała się po pomieszczeniu. Lily, jej bliska przyjaciółka, studiowała podręcznik od historii magii, a na jej łóżku Meadowes zobaczyła jeszcze kilka innych książek. Chwyciła całe naręcze i szybko przejrzała każdą z nich.
- Uczysz się? - zapytała. Rudowłosa podniosła wzrok znak tekstu. Jej oczy były zmęczone, a pod powiekami widniały pierwsze oznaki senności. Były to małe krążki w delikatnie śliwkowym kolorze.
- Och, tak... - Lily zrobiła przerwę na ziewnięcie, które zajęło jej tylko chwilę, jakby dziewczyna śpieszyła się z odpowiedzią. - A ty nie?
Dorcas skwapliwie przytaknęła. Nie widziała w tym nic dziwnego, ponieważ tylko Lily Evans już pierwszego dnia potrafiła odpowiedzieć na wszystkie pytania nauczyciela śpiewająco. Dorcas nie potrafiła wyobrazić sobie innej osoby w tej roli.
- Prześpij się - poradziła jej brunetka sięgając po swoją różdżkę. Machnęła nią sprawiając, że w pokoju zrobiło się ciemno.
- Dorcas! - warknęła Lily, na co przyjaciółka szybko odwróciła czar.
- A czy pani perfekt nie ma jeszcze jakichś obowiązków? - zapytała nieco perfidnie. Rudowłosa zamarła i zerwała się z łóżka. - Co, co się stało? - zawołała za nią Dorcas.
- Gdzie jest Potter?! - wykrzyknęła dziewczyna wybiegając z dormitorium. Dorcas starała się nie wybuchnąć śmiechem.
Czasami zazdrościła przyjaciółce tego, jaka była obowiązkowa. Dorcas spojrzała niewinnie na podręcznik od historii magii leżący na łóżku i chwyciła go. Przejrzała temat o walce z goblinami i ani się obejrzała poczuła jak wchodzi w objęcia słodkiego, twardego snu.
~
- Potter! Potter!
Lily rzuciła się na czarnowłosego chłopca w okularach obrzucając go oskarżycielskim spojrzeniem. Przycisnęła palec do jego klatki piersiowej niczym rezoner.
- Szukałaś mnie? - zakpił James z łobuzerskim uśmiechem.
- Czemu mi nie powiedziałeś? Miałeś mi przypomnieć! - wściekła się Lily. - Co jeśli stracę uprawnienia do bycia perfektem naczelnym? - Rudowłosa spojrzała na niego.
- Jesteś przecież obowiązkowa, skarbie. Nie bój się, wezmę wszystko na siebie. - powiedział odważnie James z wysoko uniesionym podbródkiem.
- Potter! Musimy się podzielić. Ty pójdziesz zbadać dormitorium pierwszoroczniaków i kazać im gasić światło, dobrze? - Lily znowu na niego spojrzała. Chłopak pokiwał głową.
- Oczywiście! - zasalutował i odszedł mechanicznym, prostym krokiem. Lily powędrowała do dormitorium dziewczynek z pierwszego roku, które niebywale szybko jej posłuchały. Rudowłosa obejrzała jeszcze korytarz; perfekci naczelni musieli to robić zawsze na początku roku, gdyż nauczyciele nigdy nie mieli na to czasu. Lily nucąc pod nosem jakąś zmyśloną melodię przeszła przez cały korytarz. Tonął on w mroku więc dziewczynie trudno było rozróżniać jakiekolwiek przedmioty. Wyróżniała tylko kontury, które i tak szybko zapuszczały się w ciemność.
Lily wykonała szybko resztę pracy i wróciła do dormitorium. Wszystkie dziewczęta już spały. Ruda zobaczyła, że panna Meadowes smacznie spała na jej łóżku. Zachichotała i potrząsnęła lekko przyjaciółką. Powieki dziewczyny momentalnie się rozchyliły.
- Lily...
- Obudź się, Dorcas. Zasnęłaś. - powiedziała ze śmiechem Lily. - Co ty tu robiłaś?
- Lily... - wymamrotała Dorcas. Lily spojrzała na nią z uniesioną brwią. - Nie budź mnie już więcej, dobrze?
- Dobrze - powiedziała Lily wcale nie hamując śmiechu.
~
Witam!
Starałam się napisać coś dłuższego, ale
zazwyczaj mi to nie wychodzi.
Pozdrawiam wszystkich czytelników.
Rovan.
Nie no rozdział bombowy. Widzę że u ciebie James jest prefektem naczelnym, co bardzo mnie ucieszyło, gdyż nie spotykam tego na wielu blogach. Biedny Łapa został sam. Mmmmmm...Remus ma dziewczynę jak słodko. James i Lily będą przez obowiązki spędzali więcej czasu ze sobą jak fajnie. Co by tu jeszcze napisać... Hmm no dobra jeszcze raz mówię, że rozdział jest ekstra i czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Panienka Livvi :*
Remus nie chodzi z Marleną, ale wcale nie wykluczam, że tak nie będzie ;p
UsuńJames prefektem? Wow, jakoś nigdy bym nie pomyślała, żeby akurat on mógł nim być, ale jest fajnie :D A Remus i Marlena tacy słodcy ♥ Szkoda, że nie są razem :P I faktycznie powtórzę to co mówiła Panienka Livvi, że przez to, że i Lily i James są prefektami będą ze sobą spędzać więcej czasu ♥♥♥ Szkoda, że mało Jest Dor i Syriusza, bo to moi ulubieni bohaterowie, ale tak czy siak jest fajnie :D
OdpowiedzUsuńCzkam na next i życzę weny :*
Mania :*
OCH...
OdpowiedzUsuńTo było śliczne :)
Przepraszam, ale to co napisałaś tak mnie zachwyciło, że aż nie wiem co napisać. Lekkie, przyjemne i takie... hmm... słodko-prawdziwe ;)
Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :D
Cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuń