Słońce mocno grzało, liście wirowały pośród przechadzających się po błoniach uczniów, co było bardzo nietypowe jak dla września. Ten miesiąc wymagał raczej bardziej konwencjonalnej pogody, zważywszy na jego położenie w cyklu. A jednak stało się to miłym zaskoczeniem. Dorcas nie narzekała na promienie słońca rzucające się na cały plac. Zadowalało ją ciepło lejące się z nieba. Lily i Marlena siedziały obok niej również zatopione w pracy domowej. Pierwszy dzień okazał się trafem dla nauczycieli, którzy zadali uczniom bardzo dużo. Dorcas nieporządnie skrobała coś na pergaminie zerkając od czasu do czasu przez ramię rudowłosej, która jako pilna uczennica zdobyła się na rozwinięcie swojej pracy. Marlena zaś wcale nie zwracała na nie uwagi; w skupieniu pisała notatkę obok informacji w podręczniku. Dumna z siebie Lily odłożyła zadanie na bok i z uśmiechem wpakowała do torby. Sucha trawa przykleiła się do obrzeża jej szaty. Strzepnęła ją i spojrzała na przyjaciółki z lekkim poirytowaniem.
- Poczekaj na nas - powiedziała krótko Marlena nie przerywając pisania. Dorcas z ulgą dopięła wszystko na ostatni guzik i również spakowała prace domową do torby, którą szczelnie zamknęła, jakby wkładała do niej jakiś skarb. Nie chciała kolejnych nieprzygotowań tylko za to, że zgubiła własną pracę. Zresztą kto by jej w to potem uwierzył? Dziewczyna usłyszała jęk wydobywający się z ust Lily. Dziewczyna wpatrywała się w jakiś daleki punkt pojawiający się na horyzoncie. Dorcas spojrzała na cztery postacie, które coraz bardziej się do nich zbliżały.
- Cześć dziewczyny - przywitał się James machając głównie w stronę Lily, która szybko przemieniła się w chmurę gradową.
- Nawet się nie zbliżaj - powiedziała ostrzegawczo ostrym spojrzeniem mierząc chłopaka od stóp do głów. James wyszczerzył się do niej i zaczął się z nią droczyć.
- Ej, Evans - jęknął. - Umów się ze mną.
Lily zacisnęła powieki i policzyła do pięciu.
- Nie ma mowy - powiedziała z zaciśniętymi zębami, które powoli zaczynały boleć ją od mocnego ściskania.
- Ruda! Chodzę za tobą już dwa lata, a ty wciąż nie zwracasz na mnie uwagi. - odparł ściskając jej prawy przegub i tym sposobem zmuszając do spojrzenia w oczy. Lily spuściła wzrok.
- Bo nie jesteś tego wart. Naucz się tego, Potter. - warknęła wyrywając się. Niewątpliwie był on silny, jednak dziewczyna odepchnęła go od siebie.
- Lily! Lily, poczekaj! - zawołał widząc, że obiekt westchnień się oddala. Rzucił się w pogoń za rudowłosą i mocno złapał ją za palce, jakby miała zaraz odlecieć, niczym barwny motyl.
- Auć! - syknęła rudowłosa zarzucając torbę na prawe ramię. - A ty czego ode mnie jeszcze chcesz?
- Pocałunku - rzekł rezolutnie Potter czekając na odpowiedź Lily. Ale ta wyglądała jak prawdziwy ocean, na którym panował właśnie sztorm.
- Potter, mam cię już po dziurki w nosie! - zawołała nie zważając na okoliczności. Miała nadzieję, że James zrozumie to co miała zamiar mu przekazać. - Zostaw mnie. Nie chcę twojego towarzystwa. To się robi straszne.
- Boisz się mnie? - James zmarszczył czoło i poprawił okulary opadające mu na nos.
- Potter. Mówię poważnie. Masz obsesję. - powiedziała głośno i wyraźnie, a każde słowo dopływało do jego uszu jakby odziane w mgłę, która zagłuszała tą okropną prawdę. Bolało go to. Nienawidzi go. Nie ma u niej szans. Przez chwilę myślał, że to już finał gdy Evans wyciągnęła przed siebie dłoń. - Skończysz z tym, prawda?
- Dla ciebie wszystko - wyszczerzył się. - Ale to nie znaczy, że nie przestanę.
Lily westchnęła.
- Właśnie o to cię poprosiłam. W ogóle mnie nie słuchasz. - wymamrotała rudowłosa z lekki wyrzutem.
- Zapatrzony byłem w twoje piękne oczy - odpowiedział James uśmiechając się i muskając nosem dłoń rudowłosej. Odsunęła się od niego i z dystyngowaniem odeszła nie obracając się w jego stronę.
- Ej, Evans! - krzyknął za nią ale rudowłosa istota zniknęła za murami zamku.
- Poczekaj na nas - powiedziała krótko Marlena nie przerywając pisania. Dorcas z ulgą dopięła wszystko na ostatni guzik i również spakowała prace domową do torby, którą szczelnie zamknęła, jakby wkładała do niej jakiś skarb. Nie chciała kolejnych nieprzygotowań tylko za to, że zgubiła własną pracę. Zresztą kto by jej w to potem uwierzył? Dziewczyna usłyszała jęk wydobywający się z ust Lily. Dziewczyna wpatrywała się w jakiś daleki punkt pojawiający się na horyzoncie. Dorcas spojrzała na cztery postacie, które coraz bardziej się do nich zbliżały.
- Cześć dziewczyny - przywitał się James machając głównie w stronę Lily, która szybko przemieniła się w chmurę gradową.
- Nawet się nie zbliżaj - powiedziała ostrzegawczo ostrym spojrzeniem mierząc chłopaka od stóp do głów. James wyszczerzył się do niej i zaczął się z nią droczyć.
- Ej, Evans - jęknął. - Umów się ze mną.
Lily zacisnęła powieki i policzyła do pięciu.
- Nie ma mowy - powiedziała z zaciśniętymi zębami, które powoli zaczynały boleć ją od mocnego ściskania.
- Ruda! Chodzę za tobą już dwa lata, a ty wciąż nie zwracasz na mnie uwagi. - odparł ściskając jej prawy przegub i tym sposobem zmuszając do spojrzenia w oczy. Lily spuściła wzrok.
- Bo nie jesteś tego wart. Naucz się tego, Potter. - warknęła wyrywając się. Niewątpliwie był on silny, jednak dziewczyna odepchnęła go od siebie.
- Lily! Lily, poczekaj! - zawołał widząc, że obiekt westchnień się oddala. Rzucił się w pogoń za rudowłosą i mocno złapał ją za palce, jakby miała zaraz odlecieć, niczym barwny motyl.
- Auć! - syknęła rudowłosa zarzucając torbę na prawe ramię. - A ty czego ode mnie jeszcze chcesz?
- Pocałunku - rzekł rezolutnie Potter czekając na odpowiedź Lily. Ale ta wyglądała jak prawdziwy ocean, na którym panował właśnie sztorm.
- Potter, mam cię już po dziurki w nosie! - zawołała nie zważając na okoliczności. Miała nadzieję, że James zrozumie to co miała zamiar mu przekazać. - Zostaw mnie. Nie chcę twojego towarzystwa. To się robi straszne.
- Boisz się mnie? - James zmarszczył czoło i poprawił okulary opadające mu na nos.
- Potter. Mówię poważnie. Masz obsesję. - powiedziała głośno i wyraźnie, a każde słowo dopływało do jego uszu jakby odziane w mgłę, która zagłuszała tą okropną prawdę. Bolało go to. Nienawidzi go. Nie ma u niej szans. Przez chwilę myślał, że to już finał gdy Evans wyciągnęła przed siebie dłoń. - Skończysz z tym, prawda?
- Dla ciebie wszystko - wyszczerzył się. - Ale to nie znaczy, że nie przestanę.
Lily westchnęła.
- Właśnie o to cię poprosiłam. W ogóle mnie nie słuchasz. - wymamrotała rudowłosa z lekki wyrzutem.
- Zapatrzony byłem w twoje piękne oczy - odpowiedział James uśmiechając się i muskając nosem dłoń rudowłosej. Odsunęła się od niego i z dystyngowaniem odeszła nie obracając się w jego stronę.
- Ej, Evans! - krzyknął za nią ale rudowłosa istota zniknęła za murami zamku.
~
Marlena przebywała w pokoju wspólnym w ciszy czytając jakąś grubą książkę. Z zapałem przewracała pożółkłe, stare kartki i jeździła skupionym wzrokiem po tekście. Marlena uwielbiała czytać, zwłaszcza wtedy kiedy wśród towarzyskich związków znowu zaczynało wrzeć. Nigdy nie mieszała się między kłótnie między Jamesem i Lily, czy też te rzadsze, które toczyły się między Dorcas i chłopcami. Dorcas była niemalże bezkonfliktowa. Marlena trochę zazdrościła jej tego, że była odważna i niezależna; ona nie umiała podejść do kogokolwiek i się przywitać. Wstydziła się, zwykle też oblewała się różowym rumieńcem.
- Tu jesteś! - usłyszała miękki, ciepły głos. Remus wskoczył na miejsce obok niej. Marlena uśmiechnęła się do niego.
- Cześć. Nie miałam ostatnio czasu, przepraszam. - powiedziała blondynka odwracając kierunek myśli. Zaprogramowała je szybko na tok, w którym miała utrwalone wszystkie wydarzenia z ostatnich lekcji. Pomagała Remusowi w nauce transmutacji, ponieważ chłopak zawsze na tym polegał. A że Marlena miała wręcz gołębie serce zgodziła się na korepetycje z Lupinem.
- Może przeniesiemy się do dormitorium? - chłopak wskazał na drzwi do dormitorium chłopców z ostatniego rocznika. Marlena pokręciła głową.
- Nie - zaprzeczyła szukając tłumaczenia. Nie mogła zdradzić mu, że boi się jakichkolwiek rozmów z obcymi; a już szczególnie z osobami tak popularnymi jak Syriusz czy James. Coś mogłoby jej nie wyjść i nawaliłaby na pełnej linii. Poza tym i tak wszyscy chłopcy uważali ją za nudziarę. - Tu jest cicho. I jest tu porządek. Założę się, że nieźle tam nabrudziliście.
- Och, masz rację - Remus zachichotał i wyjął książki z torby, którą trzymał pod pachą. - Hm, co mieliśmy ostatnio?
- Rzeczy. Zamienianie zwierząt w rzeczy i na odwrót. - wyjaśniła Marlena spoglądając do podręcznika kolegi. - Umiesz to zaklęcie?
- Trochę... - wymamrotał blondyn oblewając twarz krwistą czerwienią. Marlena przygryzła wargę.
- Może poćwiczymy je teraz? - spytała.
- Teraz? Lepiej nie. - Remus spojrzał na kilka drobnych przedmiotów, które znajdowały się w pokoju wspólnym. - Jeszcze coś zbiję albo zepsuję.
- Dzisiaj po kolacji. Dobra? - McKinnon spojrzała na przyjaciela, który dziwnie zbladł. Wytrzeszczył oczy i poczuł jak serce łomocze mu w piersi, jakby chciało odbyć ucieczkę z jego klatki piersiowej.
- Nie mogę - powiedział słabym głosem. Marlena zmarszczyła czoło.
- Dlaczego? Przecież to po lekcjach.
Remus wziął wdech.
- Bo nie mogę - warknął i zabrał książki wrzucając je z powrotem do torby. Zamknął ją i wybiegł z pomieszczenia. Marlena spuściła wzrok. Tak chyba reagowała na nią pleć przeciwna. Nie była do tego stworzona.
Westchnęła i skuliła się by stać się jeszcze mniejszą. Nie wystarczało jej to, bo teraz najbardziej na świecie chciała zniknąć.
~
Syriusz leżał na łóżku w dormitorium opierając nogi na filigranowej budowie na końcu legowiska. Skrzyżowane ręce wepchnął sobie pod głowę, by móc obserwować swoich przyjaciół. Peter machał grubymi, krótkimi nogami siedząc na parapecie, Remus pakował książki do szarej, podniszczonej torby, z której ktoś już wcześniej musiał użytkować, a James żalił się im właśnie z tego co wydarzyło się dzisiaj. Black czasami miał dość historii, w których główną rolę odgrywała Lily Evans; ta dziewczyna stanowczo nie była dla niego. Na odległość było widać, że rudowłosa za nim nie przepada. Syriusz westchnął.
- Rogaczu, kochasz ją, czy nie? - zapytał tuż po wyznaniu przyjaciela. Druh skinął głową potakując żwawo. Syriusz zamyślił się.
- Zrób jej wyjątkowy prezent - pstryknął palcami. - Wierz mi, że to zawsze działa. Tylko trzeba wymyślić co jej podarujesz.
Zapadła niezręczna cisza. Burza mózgów nie trwała długo. Pierwszy odezwał się Remus, który zawsze miał jakieś sugestie na temat rozmów kolegów.
- Napisz jej wiersz? - zasugerował patrząc na Jamesa. Potter pokręcił głową.
- Nie umiem, poza tym pewnie jej się to przejadło. W każdym romansie są takie rzeczy. Nie, nie, tu potrzeba czegoś lepszego.... - chłopak zmrużył powieki próbując przywołać do głowy jakiś pomysł, który umożliwiłby mu randkę z panną Evans. Niestety, jak na złość, nic się nie działo.
- A może - rozległ się cichy głos Petera. Wszyscy odwrócili się w jego kierunku. Wydatne policzki chłopca zróżowiały lekko. - Może damy jej jakieś kwiaty?
- Lilie! - zawołał James. - Lilka, lilie. Idealne!
Syriusz uniósł brew.
- Skąd chcesz wziąć lilie? - zapytał patrząc na niego. Spojrzenie Jamesa nie musiało długo tkwić na twarzy Syriusza, ponieważ oboje szybko załapali o co chodzi Potterowi. Chłopak wyjął różdżkę i uśmiechając się machnął nią. Z końca różdżki wydobył się fioletowy błysk.
Evans na pewno będzie mieć najlepszy prezent pod słońcem.
- Rogaczu, kochasz ją, czy nie? - zapytał tuż po wyznaniu przyjaciela. Druh skinął głową potakując żwawo. Syriusz zamyślił się.
- Zrób jej wyjątkowy prezent - pstryknął palcami. - Wierz mi, że to zawsze działa. Tylko trzeba wymyślić co jej podarujesz.
Zapadła niezręczna cisza. Burza mózgów nie trwała długo. Pierwszy odezwał się Remus, który zawsze miał jakieś sugestie na temat rozmów kolegów.
- Napisz jej wiersz? - zasugerował patrząc na Jamesa. Potter pokręcił głową.
- Nie umiem, poza tym pewnie jej się to przejadło. W każdym romansie są takie rzeczy. Nie, nie, tu potrzeba czegoś lepszego.... - chłopak zmrużył powieki próbując przywołać do głowy jakiś pomysł, który umożliwiłby mu randkę z panną Evans. Niestety, jak na złość, nic się nie działo.
- A może - rozległ się cichy głos Petera. Wszyscy odwrócili się w jego kierunku. Wydatne policzki chłopca zróżowiały lekko. - Może damy jej jakieś kwiaty?
- Lilie! - zawołał James. - Lilka, lilie. Idealne!
Syriusz uniósł brew.
- Skąd chcesz wziąć lilie? - zapytał patrząc na niego. Spojrzenie Jamesa nie musiało długo tkwić na twarzy Syriusza, ponieważ oboje szybko załapali o co chodzi Potterowi. Chłopak wyjął różdżkę i uśmiechając się machnął nią. Z końca różdżki wydobył się fioletowy błysk.
Evans na pewno będzie mieć najlepszy prezent pod słońcem.
~
Znowu króciutko. Przepraszam stokrotnie
i pozdrawiam ciepło.
Rovan.
Cudeńko *.* Rozdział wspaniały. Juz się nie mogę doczekać akcji z kwiatami ;) Lecę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńPanienka Livvi ;}
Dziękuję. A u ciebie kiedy będzie? ;c
UsuńPostaram się wstawić 25 lutego ;)
UsuńOoo James jak słodko ♥ Lily dostanie lilie XD A co się dzieje z Lupinem? :C Oni z Marlenką są tacy sweetaśni, mam nadzieję, że będą razem! :) Widzę, że dodałaś już 3 rozdział więc lecę go czytać :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mania :*
Tyle miłości *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! <3