piątek, 13 lutego 2015

03. Podchody

   Blask księżyca stawał się prawie niewidoczny przy mocnych podmuchach wiatru niosących ze sobą deszcz i suche liście, które już dawno opadły z drzew. Mury Hogwartu odpychały od siebie pogodowe anomalie, ale te szybko powracały, niemal ze zdwojoną siłą uderzając w elewacje otaczające zamek. Przez przezroczyste, zaczarowane sklepienie widać było ciemne niebo, którego gwiazdy jednak nie zaszczyciły obecnością. Wielka Sala była przyjemnym, ciepłym miejscem, w którym uczniowie Hogwartu spożywali wszystkie posiłki oraz, w której odbywały się ważne ceremonie. Marlena grzebała widelcem w swojej jajecznicy wypatrując Remusa. Jednak chłopaka nigdzie nie było. Czym był tak zajęty, że nie mógł się z nią spotkać? Czemu w ogóle o nim myślała? Nie był tego wart. Wykorzystał ją i nawet jej nie lubił. Mogła to przewidzieć. Westchnęła przeciągle. Jej niepokój zauważyła Lily siedząca obok.
     - Co się stało? - spytała nachylając się nad przyjaciółką by móc zobaczyć wyraz jej twarzy. Marlena spuściła wzrok przygryzając mocno wagę. Czuła metaliczny smak krwi, ale nie przeszkadzało jej to. Milczenie stało się uciążliwe. Otworzyła usta. Nie wiedziała czy ma wyjawić Lily całą prawdę czy okłamać przyjaciółkę i robić dobrą minę do złej gry.
     - W porządku - odezwała się, jakby nie swoim głosem. Obcym, całkiem nie należącym do niej. - Jestem zmęczona dzisiejszym dniem. - dodała. Lily pokiwała głową, bo już próbowała znaleźć jakiś sposób by odwlec się z jutrzejszych lekcji. Niestety była zobowiązana do nauki. Studenci w Hogwarcie musieli się naprawdę rzetelnie przygotowywać, co bywało również męczące.
     Marlena zauważyła Remusa, który wszedł do Wielkiej Sali razem ze swoimi przyjaciółmi. Pewnie znowu robili jakieś głupie kawały. Marlena odprowadziła wzrokiem Remusa, który nawet na nią nie spojrzał. Zrobiło jej się niedobrze gdy zobaczyła jak chłopak chichocze. Jej żołądek zrobił fikołka. Lupin podniósł wzrok i spojrzał prosto na nią nadal się uśmiechając.
     - To jak z tym spotkaniem? Nauczysz mnie zaklęcia... - zaczął chłopak z błyskiem w miodowych oczach. Dość. Tego już dość. Marlena wstała i wybiegła z sali czując jak wstępuje w nią burza uczuć. Nie mogła odgadnąć co się działo; Remus okazał się być fałszywy. Czemu taki pech spotyka tylko ją? Zaczęła biec jak najszybciej mogła potykając się niezgrabnie o swoje nogi. Łzy tłoczące się w jej oczach zasłaniały jej widoczność i od czasu do czasu musiała je ocierać by móc ruszać w dalszą wędrówkę.
     Nigdy nie miała szczęścia do miłości. Było to trochę jak z grą, której zasady były naprawdę skomplikowane. Nie wiedziała jak ma rozmawiać z płcią przeciwną. Otarła łzy krawędzią szaty, która szybko nasiąknęła słonymi łzami. Marlena odnalazła drogę do dormitorium gdzie zaszyła się z książką w jednym z kątów między ścianą, a łóżkiem Dorcas. Na jej szczęście wszystkie inne lokatorki były teraz na kolacji, więc żadna się tu nie zjawi.

 ~

     Syriusz dopiął torbę prawie pękającą od nadmiaru książek i ruszył w drogę. Sala od eliksirów jak zawsze nasiąkała stęchłym zapachem oraz było w niej nieprzyjemnie i chłodno. Poczuł zapach pleśni, która zalegała na ścianach już od dawna. Położył torbę przy jednym z identycznych stolików i jak naszybciej usunął się z klasy. Korytarze w lochach zdobione były pochodniami, które zdobywały dla nich słabe oświetlenie i przerażający wygląd.
     - Łapo - usłyszał głos Jamesa, który wyrósł za nim jak spod ziemi. Był nieco zdyszany, czoło zabarwione było zmęczeniem na czerwony kolor. - Lilie... - wyszeptał.
     - Myślałem, że Remus je zabrał... - mruknął Syriusz.
     - Bo zabrał! Ale nie daje rady. Musisz pomóc. Lily się jeszcze nie obudziła. - zdradził James. Black zmarszczył czoło.
     - Skąd wiesz?
     - Wielkie umysły myślą podobnie - James mrugnął do przyjaciela. Łapa nie bardzo rozumiał tej interpretacji jednak zlekceważył to i poszedł za Potterem. Przetransportowali całą tonę delikatnych kwiatów do pokoju wspólnego. Ustawili je w zgrabnym rzędzie tak, żeby żadna nie wystawała poza określony teren. James powtarzał w głowie scenariusz, który obiecał sobie odegrać.
     Usłyszał rozmowy zbliżającej się Lily. Drzwi się otworzyły.
     - Niespodzianka! - wrzasnął tak głośno, że rudowłosa odskoczyła do tyłu. Spojrzała na niego, a potem na kwiaty, które wydzielały mocną i silną woń. Lily kichnęła kryjąc twarz w dłoniach. James podbiegł do niej obejmując ją w pasie.
     - I co? Podoba ci się? - spytał głaszcząc ją po rudych włosach opadających na plecy. Evans jednak nie odpowiadała kaszląc i dusząc się.
     - Idioto! - zawołała patrząc na niego. Jej twarz obsypana została czerwonymi, małymi krostkami, a oczy jej spuchły. - Mam uczulenie na lilie! - znowu kichnęła zatykając mocno nos. James wytrzeszczył oczy.
     -  Zabierzcie je! - zawołał do przyjaciół, którzy kiwnęli głowami i jak na rozkaz wynieśli kwiaty na zewnątrz. Zapach unosił się jeszcze w powietrzu, ale powoli rozpływał się w atmosferze gorzkiego milczenia, które zapadło między Lily, a Jamesem.
     - Nie wiedziałeś ale musiałeś znowu coś mi zrobić. - stwierdziła rudowłosa. - Czemu to robisz? Odpuść sobie.
     - Nie mam zamiaru. Evans, umów się ze mną. Chciałem się przypodobać. - wyznał. - Proszę cię. Ten jeden raz.
     Lily otworzyła usta ale nic się z nich nie wydobyło. Przełknęła głośno ślinę.
     - Nie, Potter. A teraz wybacz - postukała złotą odznakę na swojej piersi. - obowiązki wzywają.
Wiersz byłby chyba lepszy... pomyślał James spuszczając głowę.

~

     Dorcas Meadowes siedziała na błoniach rozkoszując się wiatrem mierzwiącym jej włosy oraz ciepłym słońcem, które próbowało zapewnić czułość wszystkich uczniom przebywającym na łące. Jej wzrok skierowany był w stronę grupki dziewcząt, które machały jak w amoku w stronę Syriusza. Black odpowiadał im uśmiechami, na co dziewczęta piszczały z radości. Dorcas wywróciła oczami. Czemu tak chętnie chwaliły się miłością do niego? Syriusz uwielbiał grzać się w swojej satysfakcji z tego, że jest jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Temu nie dało się zaprzeczyć; miał przydługie, ciemne loki, które nawet bez równomiernego mycia wyglądały na puszyste i czyste, a jego oczy były koloru ciemnego granitu. Dorcas jednak rzadko rozpływała się na jego temat. Nie czuła do niego bliższej więzi, niż tej którą byli powiązani. Black przyjaźnił się z nią od niedawna. Czasami śmiała się razem z nimi lub pomagała w drobnych kawałach, które chłopcy dopiero co „testowali”. 
     Zauważyła, że Syriusz patrzy się w jej stronę ignorując dziewczęta, które gestykulowały w jego stronę. Meadowes uśmiechnęła się, ale nie zobaczyła dokładnie jego reakcji, ponieważ odległość rozdzielała ich, a twarz Syriusza zlewała się w nieczytelną jedność. Dorcas przewertowała swoje notatki patrząc na swoje kształtne, okrągłe literki. 
     - Hej, Dorcas! - usłyszała głos, który dochodził z daleka, lekko przygłuszany wiatrem i rozmowami innych obecnych na błoniach studentów. 
     - Cześć - przywitała się dziewczyna z radosnym uśmiechem.
     - Słyszałaś, że idziemy do Hogsmeade?
Dorcas ucieszyła się. Już prawie zapomniała jak dobrze bawiła się na każdym wypadzie. 
     - Och, to fantastycznie - pokiwała głową, a Syriusz zgodził się z nią robiąc to samo. Black ścisnął swoje palce i zaczął w dziwny sposób nimi wywijać.
     - Czy chciałabyś może wybrać się tam ze mną? - zapytał Syriusz oblewając się purpurą. Dorcas uśmiechnęła się i spojrzała na niego z przymkniętymi powiekami. 
     - Bardzo chętnie - odparła z uśmiechem. 
     - Dziękuję. Do zobaczenia. - powiedział szybko Black i zaczął szybkim krokiem zmierzać w stronę swoich nierozłącznych przyjaciół. 
     Dorcas spojrzała na dziewczęta z niższej klasy, które właśnie ją obserwowały. Z zazdrością się jej przypatrywały. Meadowes przeszła obok nich obojętnie nie zważając na ich zawistne spojrzenia. Ważne, że to ona poniosła sukces.

3 komentarze:

  1. Biedna Marlena ;( Szkoda mi dziewczyny. Boże James, jeju biedaczeku ty mój. Znowu klapa i to jeszcze jaka, liczę na to, że Lily jednak niedługo się z tobą umówi. Dorcas i Syriusz <333 Łał jeszcze nigdy nie spotkałam się z jakimś opowiadaniem gdzie Syriusz zarumienił gdy zapraszał dziewczynę na randkę, nawet jeśli to była Dor :D Nic tylko czekać na koleiny rozdział. Życzę dużo weny i pozdrawiam :}
    Panienka Livvi :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha James to ma pecha ;) Gdy już ma jakiś pomysł, żeby się przypodobać Evans wszystko szlag trafia XD A Dor i Syriusz razem idą do Hogsmage i mam nadzieję, że będzie się coś między nimi działo ♥ A Marlenki mi szkoda :C Zakochana taka, a w sumie nie wiadomo co Lupin czuje :( Mam nadzieję, że wszystko się między nimi ułoży :) Czekam na next i życzę weny :)
    Mania :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O boże *-*
    Kocham <3
    Szkoda, że Jamesowi się nie udało ;c

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy